Towarzystwo przyjaźni męża z żoną
Są w życiu takie chwile
Znają je wszystkie żony
Takie chwile łaskawe
Dla pomysłów szalonych
I właśnie w takich chwilach
Przemyka mi przez głowę
By eksperymentalnie
Stworzyć dwuosobowe
Towarzystwo Przyjaźni
Towarzystwo Przyjaźni
Męża z Żoną, Męża z Żoną
By się dłużej nie drażnić
Kłótni stan unieważnić
Założone, założone
Prezesów dwoje ja i ty, kochanie
Robiło sobie by co dnia zebranie
By w zrozumienia pełnej atmosferze
pogadać szczerze i pomilczeć szczerze
W Towarzystwie Przyjaźni
W Towarzystwie Przyjaźni
Męża z Żoną, Męża z Żoną
W którym całkiem poważnie
W którym całkiem poważnie
Uchwalono, uchwalono
Że uśmiech, co się dotąd zjawiał rzadko
Jest dobrowolną i codzienną składką
I że możliwe są, wieszczu Adamie
W małżeńskim stanie przyjaźń i kochanie
Gdyby tak lat choć parę
Przeżyła nasza para
Powinni dać nam za to
Nobla albo Oscara
Jest druga po północy
Ucichły już tramwaje
A ja przecieram oczy
A mnie zasnąć nie daje
Towarzystwo Przyjaźni
Towarzystwo Przyjaźni
Męża z Żoną, Męża z Żoną
Siłą mej wyobraźni
Siłą mej wyobraźni
Utworzone, utworzone
Tak mało trzeba, miły, by je stworzyć
Codziennym drobnym smutkom kres położyć
Zrozumieć troski serca kobiecego
Być jednocześnie mężem i kolegą
W Towarzystwie Przyjaźni
W Towarzystwie Przyjaźni
Męża z Żoną, Męża z Żoną
W którym całkiem wyraźnie
W którym całkiem wyraźnie
Dowiedziono, dowiedziono
Że oto mogą się w małżeńskim stanie
Ze sobą spotkać przyjaźń i kochanie
I koleżeństwo, i uczucie tkliwe
Tylko że to jest
Tylko że to jest absolutnie niemożliwe