Czas małżeńskiej niepogody
Tyś coś bąknął, ja bąknęłam
I zabawa się zaczęła
Ty w kąt wlazłeś obrażony
Ja we łzach
Bez powodu, ot, z niczego
Wkradł do domu się naszego
Zawędrował nieproszony
Pod nasz dach
Czas małżeńskiej niepogody
Kiedy na nic nie ma zgody
Gdy do kłótni się powody
Mnożą liczne
Nieprzyjaciel życzliwości
Kuzyn plotki i zazdrości
Brat cioteczny złośliwości
Diabolicznej
Czas małżeńskiej niepogody
Gdy planuje się rozwody
Czas ponury, bez urody
I bez wdzięku
Pora żartów złych i tanich
Kto to była tamta pani
Przyznasz, przyznasz się, kochanie
Pomaleńku, pomaleńku
Na suficie, na powale
Od wieczora aż do rana
Siedzą złe hektopaskale
I się szpetnie gapią na nas
Łez opady coraz trwalsze
Dalszy rozwój chmur u czoła
I prognoza na dni dalsze
Niewesoła, niewesoła, niewesoła
Czas małżeńskiej niepogody
Kiedy na nic nie ma zgody
Gdy do kłótni się powody
Mnożą liczne
Nieprzyjaciel życzliwości
Kuzyn plotki i zazdrości
Brat cioteczny złośliwości
Diabolicznej
Czas małżeńskiej niepogody
Czas piekielnik, czas ladaco
Na co on się w życiu, na co
Może przydać
Chyba jednak na to myślę
Że gdy po nim uśmiech błyśnie
Że gdy po nim uśmiech błyśnie
To go widać