Tysięczne i pierwsze wejrzenie
Tyle razy cię mijałam
W dobre dni cię spotykałam
I w dni złe
Czy od innych się różniłeś
Gdy tuż obok przechodziłeś
Chyba nie
Nie myślałam w chwili owej
Zapatrzona w tramwajowej
Szyby szkło
Że wśród tłumu w wielkim mieście
Przyjdzie, że się zrodzi wreszcie
Że się zrodzi wreszcie to
Tysięczne I pierwsze wejrzenie
Co z oczu pobiegło
Tysięczne I pierwsze wejrzenie
Co ciebie dostrzegło
Tysięczne I pierwsze pytanie
Jak spokój odnaleźć
Tysięczne I pierwsze wahanie
Co dalej, co dalej co dalej
Tysięczne I pierwsze wejrzenie
Co z oczu pobiegło
Czy można co sił, w okamgnieniu
Pokochać od niego
Tysięczna I pierwsza godzina
Za oknem pobladła
Że niby rozsądna dziewczyna
A wpadła
Ja niejedną przeszłam biedę
I tyś zakręt też niejeden
W życiu brał
Chwil zwątpienia, chwil goryczy
Żadne z nas się nie doliczy
Los tak chciał
Lecz choć niby znamy życie
Nie lubimy bez pokrycia
Wielkich słów
Znów dopadło nas, jak chciało
I pokochać nam kazało
I pokochać nam kazało znów
Tysięczne I pierwsze wejrzenie
Wśród miasta szarości
Tysięczne I pierwsze marzenie
O wielkiej miłości
Tysięczne I pierwsze wahanie
Nad szansą otwartą
Tysięczne I pierwsze pytanie
Czy warto, czy warto, czy warto
Tysięczne I pierwsze wejrzenie
Co ciebie dostrzegło
Czy można co sił, w okamgnieniu
Pokochać od niego
I tłucze się w sercu I w głowie
I w skroniach pulsuje
Tysięczna I pierwsza odpowiedź
Spróbuję