Czantoria
Czan czan czan czantoria, zielony szczyt
Czan czan czan czantoria, nadchodzi świt
Czan czan czan czantoria, cyt, cyt, cyt, cyt
Czan czan czan czantoria, nie widzi nikt
Nie pamiętam takiej zimy, jaka była wtedy
Ojciec kupił nam choinkę wśród największej biedy
Lecz na próżno wyciągałam ku choince ręce
Zbyt wysoko zawiesili lukrowane serce
Więc nie stawiaj gór ogromnych na tej mojej ścieżce
Chodźmy lepiej na Czantorię, pomarzymy wreszcie
Ah ah
Czan czan czan czantoria, zielony szczyt
Czan czan czan czantoria, nadchodzi świt
Czan czan czan czantoria, cyt, cyt, cyt, cyt
Czan czan czan czantoria, nie widzi nikt
Przystanęła raz owieczka przed niebieskim tronem
Srogi Pan Bóg szuka w teczkach, drapie się w koronę
Wreszcie pyta tej kaczuszki: „Czego pragniesz mała"
A ją bardzo bolą nóżki, wszystko zapomniała
„Daj nam, Panie, mniejsze góry i powietrze lepsze
Ranek wstanie mniej ponury, pomarzymy jeszcze"
Ah ah
Czan czan czan czantoria, zielony szczyt
Czan czan czan czantoria, nadchodzi świt
Czan czan czan czantoria, cyt, cyt, cyt, cyt
Czan czan czan czantoria, nie widzi nikt