Od wiernej
Poznałem ją jeszcze jako szczeniak
Kiedy miałem czyste serce na długo nim czas je zaczął zmieniać
Nim zdążyła mi pokazać czym jest zdrada
Jak oszukiwać sumienie bym na nowo je odradzać mógł
Przed tym nim widziałem pierwszą krew na chodnikach
I na żywo zobaczyłem pierwszą śmierć
Zanim zrozumiałem że muszę ją mieć
A muzyka odcisnęła swoje piętno wewnątrz mnie
Czułem jej obecność często za ciężką
I nie raz zmieniała mi życie lekką ręką w piekło
Poznałem z nią prawdziwą przyjaźń fałszywą przyjaźń
Pokazała mi obie i że każda szybo mija
I że to tylko wyraz pusty jak wiele słów
Które nie wnosząc sobą nic odbijają się echem tu
Dała mi wiedzę której nikt mi nie odbierze
Już wtedy wiedziałem że iść dalej bez niej sam nie będę mógł
Nauczyła mnie nie patrzeć się za siebie
Unosić do góry głowę zawsze ufać sobie niezależnie
Od tego co będą mówić mi żyć dla dużych dni
Po najciemniejszej nocy musi wstać jasny długi świt
Mówiła „kochaj życie bezgranicznie do momentu
Aż poczujesz próżnię i że nie ma nic w niej"
Ważna jest każda sekunda wykorzystaj je
Wczoraj i jutra nie ma liczy się jedynie dzisiaj kiedy
Wokół wszystko jest nietrwałe coraz ciężej znaleźć
Sens w tym chaosie który nie prowadzi Ciebie dalej
Przegrane uczą więcej od zwycięstw
Pojmiesz to kiedy zobaczysz w tym procesie logikę
Znała każdą moją słabość z każdą moją wadą
Potrafiła żyć nie pytać mnie czy wiem dokąd prowadzą
Tłumaczyła mi że poza mną niewiele ją tu trzyma
I gdy patrzy w moje serce widzi wciąż jak się rozwija w nim