Wracam Do Miejsca Startu
[Zwrotka 1]
Chcą napadu na fejm, żebym zrobił to jak w Krejzi
Zabrał twój tlen, auf Wiedersehen
Przykro mi, bo dzisiaj jest mi bliżej do poezji
Niż esencji, w której imię bezczelnie strzępisz język
Ziom, dawno przeciąłem te więzy
Wyruszając w swoją podróż po krawędzi
Między szczytem a dnem, ziemią, betonem a niebem
Kolejny dzień, nie odwracam się za siebie
Już brakuje mi tchu, ale na rękach tusz mam
Poczucie winy znów wyciąga mnie z łóżka
Nie chce już żyć jakby miało nie być jutra
A jak myślę o pieniądzach to nie mogę dotknąć płótna
Mam jeden strzał, tysiąc spraw, mało czasu
Tracę wzrok przez komputer i słuch od hałasu
I szczerze pierdolę, co powiesz o mnie ty
Bo doszedłem tu, gdzie stoję przez krew, pot i łzy
[Refren]
Wracam do miejsca, gdzie nadzieja daje sens, ziom
Gdzie wiem, czego chcę i tylko bóg jest moim sędzią
Gdzie kolejny dzień nad krawędzią stercząc
Zastanawiam się, siedzę na kolejną pętlą, ziom
[Zwrotka 2]
To czarne chmury, deszcz, ostatnia szansa
Idąc przez miasta, syf, brudny asfalt
Czasem czuję lęk i ciśnienie mi wzrasta
Odliczam do trzech, z nadzieją się wzrastam
Kolejny dzień, wdech, pomysłów garstka
Na szlaku po czek, długopis i kartka
Przelewam myśli w tekst, za pięć dwudziesta czwarta
Znowu chwytam sens, dobija mnie rap gra
Wydech, wątpliwości wysyłam do diabła
Idę i niech moje imię stanie im w gardłach
Bo muszę to nagrać, dać tobie i zapomnieć
Wyruszyć w podróż znów, postawić kołnierz
Wiesz, zas leci a ja nie robię się młodszy
I muszę mieć plan B, kiedy ty o mnie zapomnisz
Bo niepopłacone rachunki mnie dręczą, brat
I prędzej zniknie świat niż opłaci mnie rap