Łyk
Siedzę z papierosem, chociaż miałem już nie palić
Ale miałem nie być sam, a mam Cię tylko na 5 cali
I miałem robić hajs, a wszystko mi pozamykali
Więc może znajdę drzewo, które ozdobię swym ciałem
Wszyscy chcą robić dzieci i wierzyć, że spełnią plany
Których im się nie udało, bo czas biegł jak opętany
I niech ta chwila trwa, tylko ją już dzisiaj mamy
Resztki wiary w lepszy dzień razem z dymem wydmuchane
Wiec weźmy dzisiaj łyk za tych, którzy nie przetrwali
I za te małe dzieci, by choć trochę lepiej miały
I za ten cały świat, co się ciagle na ryj wali
I za ogień co jest w nas, by się nigdy nie wypalił
Chciałem ruszać tłumy i nie chciałem
Stawać w miejscu, ale ze spuszczoną głową
Ruszam się w tłumie na przejściu
I telefon nie dzwoni, chociaż byłem jednym z sześciu
Ani płakać, ani śmiać się - nie mam o czym pisać tekstów
Na zewnątrz pada deszcz i dudni mi o parapety
Więc dzisiaj mamy jam, nie mogę pobiegać niestety
Chciałbym rozpalać Cię, a ciagle tylko gaszę pety
Może odpalę jazz i na chwile zniknę z planety
Wiec weźmy dzisiaj łyk za tych, którzy nie przetrwali
I za te małe dzieci, by choć trochę lepiej miały
I za ten cały świat, co się ciagle na ryj wali
I za ogień co jest w nas, by się nigdy nie wypalił