500 płyt
Słucham swoich płyt i niewiele słyszę tam szczęścia
Lecz co by nie mówili o nich były tańsze niż terapeuta
A ilu z Was się z tym utożsamia? I nadal odpala w niedzielę ten shit
Wylałem swe żale i smutki w nagraniach bo czasem się trzeba wypłakać by żyć
Myślą że jestem nieszczęśliwy przez to
I co dzień wstaję tęskniąc do tych moich byłych dziewcząt
Lecz ja mam luz ze sobą równowagę wewnątrz
A skrywane emocje i żale nie stają się we mnie agresją
Ty za to się toczysz przez życie do pracy do domu wkurwiony jak zwykle
I byle se mordę umoczyć w ten weekend to może na chwilę choć problemy znikną
Ja piszę o tym jak mi brak sensu siły do walki
Ty wmawiasz wszystkim że je masz choć życie Cię niszczy i tłamsi
Odpalasz se hity i patrzysz jak gwiazdy się bawią i myślisz że też byś tak chciał
Więc resztę wypłaty wydajesz na ciuchy na paski na wódę i lecisz na bal
Ja w tym czasie czytam książkę i nie czuję presji tłumu
Wszyscy wiedzą wszystko o mnie więc nie muszę pędzić do klubu
Udawać że jest wszystko okay póki ludzie w okół spoko
Potem wracasz sam ze sobą czujesz się znowu najgorzej no bo
Świat jest pełen hipokrytów niechcę być jednym z nich
Jakoś przeżyję krytyków sprzedam te 500 płyt
Niewiele wciąż wiem o życiu piszę kim jestem dziś
Za mało by sięgać szczytów? Spoko brat c'est la vie
Mam dwie koleżanki które lubią razem pić
I co weekend na najby grube szał i parkiet ich
Wziąłem raz na spacer jedną z tydzień później drugą i
Wiedzą że mam w chuju ich najby więc niezależnie mówią mi
W znajomych to tylko melanżu chęć jest
One by chciały do teatru przejść się
Lecz nie ma z kim żadna z nich? O co kaman
To po trakach wiedzą że myślę inaczej więc można porozmawiać
I myślę jak często to może się zdarzać
Że żyjąc na pokaz uczycie się stawiać
Strach przed tym co o Was pomyślą znajomi
Przed własne potrzeby i chęci rozwoju
Więc pójdę przodem w chuju mam te Wasze loga
Wasze jointy wódę mefę to czy masz nowego Ipoda
Ja w głowie mam chaos i nie wiem jak żyć? Wy chcecie bym dawał Wam wnioski
Ja piszę co boli a najszczęściej gdy już nie ogarniam emocji
I możesz sobie myśleć po tym jak jestem nieszczęśliwy
Ale moje życie jest prawdziwe nie chcę alternatywy bo
Świat jest pełen hipokrytów niechcę być jednym z nich
Jakoś przeżyję krytyków sprzedam te 500 płyt
Niewiele wciąż wiem o życiu piszę kim jestem dziś
Za mało by sięgać szczytów? Spoko brat c'est la vie
Każdy się gubi i szuka swej drogi i myśli że szczęście da więcej pieniędzy
Te gwiazdy co boga chwyciły za nogi wciąż chodzą naćpane sie leczą z depresji
I i i i żeby to był wyjątek może chciałbym tam iść
Lecz zdaje się to być regułą więc znajdę inny szczyt
A póki co o
Świat jest pełen hipokrytów niechcę być jednym z nich
Jakoś przeżyję krytyków sprzedam te 500 płyt
Niewiele wciąż wiem o życiu piszę kim jestem dziś
Za mało by sięgać szczytów? Spoko brat c'est la vie