Zmiany
Nie muszę patrzeć z góry widzę zmiany jak na dłoni
Łzy płyną po skroni świat gubi koloryt
Serce bije pod bit chociaż pozmieniał nas czas
I dziś już nie wiem kto jest wróg a kto brat
I nie widzę granic życie robi z nas błaznów często
To samo życie samo z siebie urządza piekło
Znowu coś pękło zegary zmieniły tempo jakby
Wczoraj tak wolne dziś już jakby prędkość
Zabija nas nie widzę nic czasem się boję
To chore jest że jeden gest zmienia tożsamość nam
I w oczach gniew i krople łez spadamy na dno
Wracamy już nie tak samo Jebany pech
I gubię się i gubię sens w tym nie lubię ludzi
Chciałbym coś zmienić nie ma dróg by zawrócić
Rozum mi mówi żebym wreszcie się ogarnął
Wybieram studio nie studia przepraszam mamo
Nie muszę mieć w dowodzie Shakur by nie dostrzegać zmian
I nie trzeba być Ryśkiem masz tu wszystko jak na dłoni
Nic się nie zmienia ambiwalentny stan
Jak chcesz iść zamiast stać a jak idziesz to też stoisz
No weź policz policzek który raz tak nadstawiłeś dzielnie bo kurrwa jesteś twardy
Policzę ja sam po liczbie tej ka
Zaliby spierdolić i przyłożyć nóż do krtani
Czas zapierdala tu jak bolid nie ma że boli bo lincz Ci zafundują migiem
Z drugiej strony Nie ma drugiej strony
Bezład nawet jak zmienisz perspektywę
Po przedniej szybie spływają wolno krople
Od tego deszczu co zbawieniem jest w upał
A popada dłużej i chociaż trochę mocniej
Będziesz chciał biec przez życie w nowych butach skacz