Żegnam Cie
Skruszona przyszlosc jak katastrofa pierwszego stopnia
Lądujemy w wodzie bo milosc wita pozar
Zegnamy piekny obraz pod gruzami nasze ciala
Przedtem byly jednoscia a teraz obce tak sie sklada
Przechylona waga ku ziemi diabel wygral
Zacieral dlonie jakby wiedzial ze pozyska
Nas w niedlugim czasie ze klotnia nas porozni
I od tej chwili pojdziemy w inne kierunki
Tajemniczy kompas wskazujacy skrzyzowania
Nasza tratwa na dnie morze a my zagubieni w falach
Bez ratunku nie ma szans znamy wyrok
Najpierw lodz teraz my toniemy z kazda chwila
Wiem kto to zepsul i kto udaje bezczelnie
Ja potrafie sie przyznac bo wiem ze czasem przezemnie
Byly sprzeczki i klotnie i pozniej konsekwencje
A teraz twoja kolej wytlumacz siebie
Chcialbym to zrozumiec jak mozna tak klamac
Mowic kocham cie a w duszy myslec co za palant
Naiwniak traktowany jak obiekt
Zegnam cie nie ma szansy nawet na rozmowe
Na dziendobry klamstwa cholernie bylas dobra
Praktyki mialas codziennie i ofiarnego kozla
Byla prosta nie ma prostej takie zycie
Przez kogo teraz cierpie pokaze stojac nawet tylem
Z zamknietymi oczami wiem co knujesz
Dalem ci ile moglem lecz tobie wciaz brakuje
Im wiecej dajesz tym mniej zostaje w tym przypadku
Nie bede rozkminiac bo nie ma sensu i czasu
Zmarnowalas mi zycie dzieki boze nie cale
Gdybym byl mniej ostrozny juz calkiem skonczylbym balet
Przeminal bym spokojnie przez zludzienie glupi bylem
Biorac cie za archaniola zle zrobilem
Oslepiony nie patrzylem inaczej niz powinienem
I to byl blad zatruta strzala twe spojrzenie
Gdybym wiedzial skrecil bym duzo wczesniej
A tak to place za glupote kredytu na to nie wezme
Chcialbym to zrozumiec jak mozna tak klamac
Mowic kocham cie a w duszy myslec co za palant
Naiwniak traktowany jak obiekt
Zegnam cie nie ma szansy na rozmowe
Dla niej to byl business bawila sie moim kosztem
Bylem kolejnym facetem wykorzystanym przez podstep
Nie umiesz kochac nie wiesz nawet jak to jest
Nie szukasz milosci tylko wygody juz bez sciem
Dosyc wymyslania i dosyc zmartwien
Wylanych lez tak bezsensu smiesza cie te sytuacje
Lecz pamietaj ze kazdego cos spotyka
I uwierz mi ze kiedys odwroci sie klepsydra
Wpadniesz w rozpacz poczujesz sie zamknieta
Jak obca wokol ludzi nikt nie wyslucha powie spieprzaj
Co wtedy zrobisz niewiem przejde obojetnie
Z usmiechem na ustach i pewnoscia siebie
Nie tak jak dawniej nie to byla chwila slabosci
Na szczescie nie jest po mnie i teraz bardziej odporny
Chce zapomniec o tym jakbym zdmuchnal swieczke
Zakmne oczy i otworze a ciebie juz nie bedzie
Chcialbym to zrozumiec jak mozna tak klamac
Mowic kocham cie a w duszy myslec co za palant
Naiwniak traktowany jak obiekt
Zegnam cie nie ma szansy na rozmowe