Piach Z Pustyni [Skitless]
Pobudka 17 męczy kac jak Ibisz
Sahara w mordzie taka jakbym wpieprzył piach z pustyni
Sam wypiłbym ocean skoczyłbym prosto w wodę
Tak bardzo o tym myślę jakbym miał wodogłowie
Ugasić ten ogień. Już odkręcam kran oczami
A tu ani jednej kropli zawał serca i rak krtani
Noż kurwa! Zajebię drani. Pierdolone wodociągi
Bluzganie przynosi ulgę ale nie cofnie tej klątwy
Szukam telefonicznej książki zaraz zrobię sajgon
Masz ironię pragnąc wody skończę nad umywalką
Ta ja systemu plankton tak czuję się tu teraz
Skonam uschnę jak SpongeBob. Dzwonię. Nikt nie odbiera
Boże przebacz za imprezę ta niemoc mnie wykańcza
W kuchni pusto w lodówce nie ma nawet pieprzonego światła
Wkurwienie narasta już każdego zabiłbym
Dręczy kacgigant masakra! Nienawidzę takich dni
Chciałbym na łóżku rozłożyć się wygodnie
Odnaleźć luz swój zbywając każdy problem
Wszystko dobrze będzie myślę będzie dobrze
Chciałbym na łóżku rozłożyć się wygodnie
Najlepiej szybko już o tym dniu zapomnieć
Wszystko dobrze będzie myślę będzie dobrze
Ubrany w cokolwiek jak żul idę na monopol
Niedziela wszystko zamknięte tylko tam odnajdę to co
W końcu ugasi pragnienie długa droga walczę z mocą
Nie mam siły myślę pierdolę tę ustawę jak Rocco
Pieprzone dwa kilometry
W takim stanie czuję się jak na K2 Pustelnik
Brak mi energii ale poruszam się naprzód
Błagam. Potrzebuję wody jak nimfomanka orgazmów
Słońce nie ułatwia sprawy bombardując promieniami
Skacowany cień odbija się od ściany
Ledwo trzymam się krokami powoli wycieram chodnik
Ani jednej chmury żar w łeb uderza jak Condit
Przesadziłem wczoraj jeszcze chwila poległbym
Ostatnia nadzieja. W końcu podchodzę do drzwi
Szarpię za klamkę i nie wierzę kurwa mać
Ej jaki syf! Nie mów mi że dziś zamknięte
Nienawidzę takich dni
Chciałbym na łóżku rozłożyć się wygodnie
Odnaleźć luz swój zbywając każdy problem
Wszystko dobrze będzie myślę będzie dobrze
Chciałbym na łóżku rozłożyć się wygodnie
Najlepiej szybko już o tym dniu zapomnieć
Wszystko dobrze będzie myślę będzie dobrze