Transpotomny
Doliną najdłuższego snu stąpa mędrzec
Upojony ostatnią wiarą
Za chwilę zgaśnie a mądrość jego
Wpłynie w wir wyłuskanych oczu
Stado wron zakracze taktowną salwę
I błękitną krew wsączy ziemia wyschłych twarzy
Jest już blisko
Patrzy wyostrzoną pozornością
Przykleja do oczu dziecięce dłonie
O już
Jest
Trzask obieranego serca
Ryk obudzonej duszy
Stado wron podrywa się do lotu
Wybudzona cisza wzdycha
Odchodzi ślady jej nie znikają