Jestem tu
To jeden z tych dni gdy wracam myślami do czasów starych
Kawa stygnie z Tyrmandem cichy prowadzę dialog
To jak sen zaduma w mieście dekadentyzmu
Nim zasnę kradnie me myśli nurt surrealizmu
Przez otwarte okno do pokoju wkrada się chłód
Północny wiatr pełen niepokoju przynosi jesień znów
I niby jestem tu na papierze długopisu ślad dowodem
Zagryzam wargi waląc pięścią w stół łapię oddech
Tak bardzo chciałabym zgubić się dzisiaj z Tobą
Tak żeby urwał mi się film a rano żebyś był obok
I niech absolutnie nic dziś nie będzie jak zwykle
A świat niech przestanie istnieć niech zgaśnie niech zniknie
Daj sobie czas na to co wydarza się
Chwile gdy noc w gwiezdny pył zmieniają cię
Stawaj na palcach by muskać magią to
Co plecie kosmos zmieszczony w dłoń
Gdy miałam 6 lat wdrapałam się na najwyższy komin
Chciałam zobaczyć wszechświat a prawie spadłam na chodnik
Wrażeń głodni zapominamy by mocno się trzymać
To ta ciekawość bez granic co działa jak morfina
Odbij się bosymi stopami od ziemi tak jak potrafisz
Tylko wzbijając się ponad zobaczysz co tracisz
Poczuj jak zapach kawy i porannych tostów
Miesza się z zapachem porannej mgły i Twoich włosów
Poczuj jak opadasz na ziemię z braku sił
Biegnij przed siebie nigdy nie oglądając się w tył
W oczach szaleństwo w głowie burza w sercu krzyk
Co tak naprawdę siedzi w Tobie nie wie nikt
Ja jestem tu a życie to mój ołtarz czuję się wolna
Mówią „niemądra" ale to ja od życia dostaję autograf