Bliscy nieznajomi
Oni, oni
Niegdyś bliscy
Nieznajomi
Usłyszała szmer
Odgłos serca łamanego
I wiedziała już, że
Że nie będzie z tego nic
A przynajmniej nic dobrego
Usłyszała dźwięk
Pogłos ciszy fortepianu
Nieprzebrzmiały lęk,
Że znów będzie tak jak było
I że miłość może to być nawet mniej niż nic
Nic nie zmieni tego stanu
Oni, oni
Nagle bliscy
Nieznajomi
Usłyszała gwar
Głośne serca jak ulica
Jak przemytnik wbity w ścianę
Głodnym ustom smak przemyca jego warg
A te wargi to jest tylko bardzo tłoczny targ
Smak nie syci, tylko mami
Myśli, co jest, co nie będzie z nami
Oni, oni
Jeszcze bliscy
Nieznajomi
Gdy spotkali się po latach tego lata
Na zawsze zamknięci w odległych wszechświatach
Wypytali się o swoje skryte życia,
Które zamiast pytać, mogli przecież razem przeżyć
Głupi, biedni, życiowi frajerzy
Niegdyś bliscy
Nieznajomi
Oni, oni
Niegdyś bliscy
Nieznajomi