Krawiec
Czarny bat piekieł w rapie
Robię cuda z materiałem
Bo gdy kamień jak meduza na Versace
Wszystko pronto dzwoni Maciek
Ziom zaspałem na wieś wrócił Radek
No więc jadę po sałatę z typem niczym Aleksander topatacze
Co cię to boli nie możesz się dopierdolić
Bo wszystko co sobie roisz to obok prawdy nie stoi
To obok chuja nie stoi bo to jest pizda na dłoni
Gangster ale się boi po nocy nie wchodzi pomiędzy bloki
Bo kolorowy łatwiejszą zdobycz stanowi
Takie są fakty
Wlatuję tutaj jak ptak na szyby
Oni wlatują jak ptaki na szyby
Już lepiej napierdala od nich Siri
Widać ich z dala są zakuci w dyby
To stylu autentyk don't be silly
Chcieli mnie skreślić pomylili się
Totalnie ślepi jak oczy Temidy
I karmi ich twoje cierpienie jak nigdy
Byłem dzieciakiem co siedział jak dizzy
Po kątach nie miał tych autorytetów
Więc nie dziw się teraz że na twoje zdanie
Się odlać mogę bo nie widzę przeszkód
I zapracowałem na to co posiadam
Wiem doskonale co to ciężka praca
Więc daruj sobie te kazania bo robię co kocham
Skurwysynu to sama prawda
Nie pytaj nawet kiedy odpocznę
Jadę do studia tworzymy bombę
To nie jest comeback nie zawiodę
O moich ludziach nie zapomnę
Widać po mnie linienie
Piszę po nocy te linie nie winie
I brzydzę się kłamstwa zawszę gdy widzę je
Gdyby nie rap to pewnie nie było by mnie
Joł byłem na tych pojebanych saksach w UK
Ładowałem moc tak jak Hadouken
Pojebany głos nad uchem mówi do mnie coś
Jakbym miał papugę nie jestem trupem
Ja mam swoją grupę tak gramy tu sztukę
Wjeżdżamy z hukiem tak robimy w klubie szał
Wiesz o czym mówię